2 grudnia, podczas sprawdzania danych z nadajników ptaków okazało się, że Bruzda „milczał” już od 28 listopada, a dzień wcześniej wykonywał podejrzane ruchy. Z bagien w Parku Narodowym Jezioro Szkoderskie nagle przeniósł się na przedmieścia Podgorica, gdzie spędził noc na terenie prywatnej posesji w miejscowości Mataguži.
Co robił płochliwy orlik grubodzioby pośród ludzkich zabudowań?
Spodziewaliśmy się najgorszego.
Zwróciliśmy się o pomoc do ornitologów z Centrum Badań i Ochrony Ptaków Czarnogóry (http://www.birdwatchingmn.org). Dzięki nadajnikowi możliwe było wskazanie dokładnego położenia ptaka. Była to prywatna posesja, na której zjawił się ornitolog Mihailo Jovićević, potwierdzając nasze przypuszczenia o śmierci ptaka. Właściciele posesji twierdzili, że ptak był chory i umarł w ich ogrodzie. Z powodu logera GPS, który miał na plecach, zaszło podejrzenie szpiegostwa i właściciel posesji zgłosił sprawę na policję. Jak się zaraz okazało właścicilem tym był dyrektor Parku Narodowego Jezioro Szkoderskie, w którym Bruzda zatrzymał się na zimowisko. Dyrektor – w rozmowie z gazetą Vijesti – twierdzi, iż ptaka przyniósł mu lokalny myśliwy.
Dlaczego dyrektor zamiast natychmiast wezwać ornitologa lub lekarza weterynarii, zajął się „aferą szpiegowską”? Podczas, gdy zgłaszał sprawę na posterunku policji Bruzda umierał poraniony w jego ogrodzie. Najprawdopodobniej cierpiał tak przez kilka dni.
Ornitolodzy Mihailo Jovićević i Darko Saveljič zabrali ciało Bruzdy na badanie rentgenowskie, które wykazało 7 śrucin będących przyczyną jego śmierci. Sprawą zainteresowali media. 8 grudnia największa gazeta w Czarnogórze opublikowała już artykuł o Bruździe.
W rozmowie z dziennikarzami gazety Vijesti dyrektor Parku Goran Škatarić twierdził, iż nie wiedział, że chodzi o bardzo rzadkiego ptaka. Nie miał tym bardziej pojęcia o tym, iż był to ptak śledzony przez polskich naukowców. "Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale widziałem, że to jakiś mniejszy orzeł... Nie wezwałem weterynarza, bo widziałem, że ptak był praktycznie martwy" powiedział Škatarić.*
Ornitolodzy uważają jednak, iż nieprawdopodobne jest, żeby osoba zajmująca się na co dzień ochroną przyrody nie znała używanych już przecież od lat metod badawczych jakimi są nadajniki telemetryczne.
Mihailo Jovićević z Centrum Ochrony i Badań Ptaków złożył już doniesienie przeciwko nieznanej osobie, która - wedle dotychczasowych ustaleń - najprawdopodobniej w miejscowości Pothum uśmierciła ze śrutówki Bruzdę.
Policja poinformowała Jovićevića, iż nie rozpatrywano dotąd takiego przypadku, dlatego rozwiązanie sprawy zabicia orła może trwać "nieco dłużej”. Jak podaje Vijesti policja z Golubovaca przejęła urządzenie do śledzenia Bruzdy w Matagužach, a potem przekazała je do laboratorium kryminalistycznego w Danilovgradzie.
Będziemy starali się o zwrot nadajnika Bruzdy, jak również o jak najszybsze wyjaśnienie sprawy. Już nawiązaliśmy kontakt z Ambasador Rzeczypospolitej w Czarnogórze, panią Grażyną Sikorską i dzięki jej pomocy najprawdopodobniej uda nam się odzyskać nadajnik Bruzdy. Pani Ambasador zadeklarowała również pomoc w nagłośnieniu sprawy. Chodzi tu nie tylko o przypadek Bruzdy, ale szerszy problem kłusownictwa. Mamy nadzieję, iż zwróci to uwagę na los zwierząt, których życie może zależeć od złej woli jednego człowieka mimo ogromnych nakładów pracy i środków ochroniarzy przyrody.
Nie będziemy natomiast prosić o ciało Bruzdy. Znamy już przyczynę jego śmierci i dzięki rzetelnym informacjom, jakie otrzymujemy od ornitologów z Centrum Badań i Ochrony Ptaków Czarnogóry nie musimy prowadzić dalszych badań zwłok. Trafią one najprawdopodobniej do Muzeum Historii Naturalnej w Podgoricy z odpowiednim komentarzem na temat kłusownictwa i ochrony rzadkich gatunków zwierząt.
Bruzda został zaopatrzony w data loger GPS 18 czerwca tego roku. W tym sezonie zbudował gniazdo w Dolnym Basenie Biebrzy, największym kompleksie olsów tej części Europy. Niemal co roku udawało mu się szczęśliwie wychować potomka. Znaliśmy go dosyć dobrze - w lipcu 2004 roku został oznakowany żółtą obrączką z napisem 9U, którą wymieniono mu na nowe w czerwcu 2012 roku podczas zakładania logera. Później, w roku 2007, był obserwowany na Grobli Honczarowskiej. To prawdziwy twardziel. W sezonie 2012 okupował najdzikszy i największy rewir Biebrzy spośród wszystkich obserwowanych przez nas samców. Na wycieczkę na zimowisko wybrał się w tym roku najpóźniej ze wszystkich ptaków bo dopiero w połowie października. Potem jeszcze 10 dni wędrował po Polsce. Zatrzymał się w Czarnogórze. Być może w tym roku nie chciał oddalać się zbytnio od Biebrzy?
Szkoda, że już do nas nie wróci…
Śmierć Bruzdy to silny cios dla nielicznej polskiej i europejskiej populacji orlika grubodziobego. Ale też dla całego naszego zespołu. Miejmy nadzieję, że nie pójdzie na marne i zwróci uwagę na wciąż aktualny problem kłusownictwa na południu Europy.
Ochrona orlików grubodziobych i innych ptaków migrujących to nie tylko praca i działania ochronne na ich terenach lęgowych. Chroniąc ptaki w Polsce musimy pamiętać też o ich ochronie na trasach wędrówek. Szczególnie niebezpieczne są tutaj Cypr, Malta, Grecja, Francja czy Włochy. W krajach tych strzelanie do ptaków wędrownych jest niestety wciąż popularną rozrywką.
* Dziękujemy panu Maciejowi Szymańskiemu za pomoc nie tylko przy tłumaczeniu artykułów prasowych. Dziękujemy również za przychylność i współpracę Ambasador Rzeczypospolitej w Czarnogórze, pani Grażynie Sikorskiej. Nie wyjaśnilibyśmy tej sprawy bez nieocenionej pomocy ornitologów z Centrum Ochrony i Badań Ptaków, Mihailo Jovićevića i Darko Saveljiča. Te przykre wydarzenie to jednocześnie początek współpracy z ornitologami z Czarnogóry, która – mamy nadzieję – przyczyni się do większej promocji ochrony dzikich ptaków.
Czytaj ciąg dalszy historii Bruzdy.
![]() |
|
|
|
|
![]() |